Nowe reguły gry

Końcówka roku to było zaiste osobliwe doznanie. Przeprowadzka, kolejna zmiana stylu życia i wywindowanie wzwyż własnej świadomości. Dużo pomijam ale to tak w skrócie, bo odpłynąłem tym statkiem już dawno, a przeszłość została na brzegu – już ledwo pamiętam co było na początku roku.

Mój nowy dom, to nowe reguły gry. Ale nie, jedne z tych reguł, które dominują Twoje życie, nie. Reguły, które współtworzą Twój świat jak Fizyka, Chemia, Biologia, Geografia, Geofizyka, Geochemia, Geowszystko. To jak twój bieg na maszynie do biegania na siłowni – to nie maszyna cię zajeżdża, to Ty zajeżdżasz maszynę. Odwrócenie tej perspektywy zmienia barwy wszystkiego. To w ogóle inny gameplay. Chce się żyć = chce się grać.

Oczywiście wspominając o regułach nie mam na myśli jakiś scenariusz kontrolującego współlokatora, jakieś dziwne zasady i uwiązane ręce do czegokolwiek, że nie jesteś w stanie zrobić nickolwiek.
Mam na myśli, że w moim przypadku zmiana miejsca zamieszkania pociągnęła za sobą klawisz F5 na starej wersji Twojej ulubionej strony www. To moment, w którym dochodzi do aktualizacji wszystkiego co zostało nabyte w twoje życie aby zamanifestować się fizycznie, mentalnie i duchowo.

Gdyby ktoś spytał mnie teraz czy jestem szczęśliwy, nie zawahałbym się od razu odpowiedzieć.

– Oczywiście, że tak!

~Ja w autobusie. 04.01.2019.

Jest pokój, a w pokoju jest pokój. Dosłownie. Pominę epicki aspekt, że mam własne wyjście na ogródek – ale mam wszystko to, co chciałem. Sklepy i siłka – tak blisko, jakbym mieszkał w nich, praca, wewnętrzny spokój. Nie sposób wymienić wszystkiego.

Ale jak to tak. Nic ci nie przeszkadza?

No nic. Oczywiście dla chcącego nic trudnego, mógłbym uczepić się długiej podróży do pracy, tego, że mam pojedynczą szybę w drzwiach do ogrodu i piździ w pokoju jak się nie grzeje, że ktoś wpadnie w te 5% ludzkości, która zaprogramowana jest po to by Cię (próbować) denerwować ale… po co? Przekuwam to w zalety; albo w ogóle na to już nie zwracam uwagi bo… no nie wiem, jakoś nie. Skupienie jest gdzie indziej. O reszcie szybko zapominam. Jest zbyt dobrze bym miał szukać gdzie jest źle.
Tak więc, prawie godzinną podróż do pracy autobusem zamieniam w niesamowicie produktywny czas czytania książki. Od momentu przeprowadzki (2 miesiące) przeczytałem więcej książek niż w poprzednich 8 miesiącach!
W pracy udaje mi się wpleść czas na wartościowe kanały na YouTube. Ciekawe, bo udało mi się wypracować jakiś medytacyjny trans gdzie robota jest zrobiona, a w międzyczasie jest miejsce na naukę.
A ludzie bywają niedoskonali, mają swoje problemy i większość z nich śni nie wiedząc o tym.

I tak powoli przyswajam różne koncepcje Duchowości, Filozofię, Fizykę kwantową, Dietę Długowieczności.
Łącze kropki i coraz więcej rzeczy zaczyna mieć sens.

Odlatuje.

Odlatuje tak wysoko, że zaczynam widzieć z 3 perspektywy, o której w swoich pracach mówił m.in. Hockney. Może kojarzycie zdjęcie, na którym jest zdjęcie oglądane przez ludzi. Ty zaś jako widz, jesteś kolejnym obserwatorem obserwujących. To właśnie daje głębokie zrozumienie. Takie na poziomie duchowym, które zawiera wszystko co mentalne plus… drugie tyle, metafizyczne.
Głębokie tak bardzo, że nawet już mi się nie chcę dyskutować z ludźmi kto ma racje – bo z pewnej perspektywy każdy ma i każdy nie ma. To zrozumienie ma w sobie element wybaczenia, a w ostateczności pierwiastek miłości. Abstrahując – pamiętam jak wiele lat temu podobne słowa były dla mnie poza moim zrozumieniem, a reakcja na to była jak: co to za pieprzenie!?
Jak to ktoś ma i ktoś nie ma?
Po prostu: ktoś może być nie gotowy wiedzieć coś, co Ty wiesz. No i… Ego, które lubi brać kontrolę nad życiem ludzkim.
Poza tym, dowiedziałem się sporo o swojej duszy. Skontaktowałem się z nią na takim poziomie, że najwidoczniej wybudziłem ją ze snu, bo teraz nie daje mi spokoju.

Mam plan.

Widzę.
Widzę co chcę zrobić. Pewne rzeczy nadal są nieuchwytne i nienadane. Nie istnieją bo się jeszcze nie wydarzyły. Jest to jakiś szkic, szkielet, który czeka aż przybierze na wadzie i ubiorę go w formę i materię. Co do nich jednak nie mam wątpliwości, że powstaną – bo tak wiele mimowolnie (jakby mi się zdawało) się dzieje przez całe moje życie.

13 Listopad 2018

No i te zapewnienia od Boga/Kosmosu/Wszystkiego.
Widzę znaki, te przypadkowe, które nie świadczą o tym, że sam sobie ich gdzieś tam szukam. Raczej te znalezione, mówią do mnie: “You’ll be okay <3
Różnica między przedtem, a teraz jest taka, że mam kontrolę. Nigdy wcześniej w moim życiu nie było tak, że aż tak wiele działo się co chciałem, a nie to, czego nie chciałem.
Oczywiście jest pole do ulepszeń bo granica wpływów się rozszerza.

Sam się wkręcasz w bajeczkę! Nie może być idealnie!

Tak mówią ludzie nieszczęśliwi i zazdrośni.
To jest lekcja, którą zrozumiałem w 2018. Kiedy stajesz się szczęśliwy i życie zaczyna ci wychodzić, tak wiele nieszczęśliwych osób nie rezonuje z tobą i nie może znaleźć wspólnego gruntu jakim jest martyrologiczne życie w Polsce. Większość to na prawdę większość – jakieś 80%. Nie dziw więc, że jest ich tak dużo.
Bo przecież:

Skoro mi się nie powodzi, Tobie też nie powinno!

Co z Tobą jest nie tak czoeku!?

Jeżeli Tobie jest lepiej w życiu, a mnie nie, to uważasz się za lepszego?!

Powinieneś żyć jak inni, babrać się w gównie aż po łokcie i narzekać na wszystko dookoła. Tak powinno być! Wszystko co inne jest złe, dziwne i nie akceptuje tego!

Boje się tego i będę agresywny!

~Ego

Pełne narzekań na wszystko i przekonanie, że życie musi być trudne to przekonanie Archaiczne. Kolonko nazwał to “Syndromem Polskim”. A Grzegorz z Kupy Chrustu “szarym człowiekiem”.
Jest jednak jasna siła, która budzi uśpione umysły.

Co do planów. Wszystko w swoim czasie 🙂

https://www.instagram.com/p/BqwcHKhnFvy/