Robi się gęsto.
Czujesz?
Można przecinać Husqvarną.
Dym, ruch, problemy… nie ma lekko, trza ciąć przed siebie.
Listopad 2017 to jak Listopad 2016 tylko, że szybszy i intensywniejszy!
W tamtym roku, w Listopadzie uciekałem z pracy, która była największym absurdem w moim życiu. Do dziś nie wiem dlaczego skusiłem się na pozostanie tam dłużej niż powinienem – aaa, tak właśnie, byłem w Portugalii.
Choć sama Portugalia nie jest niczemu winna, ale pieniądze, które wydałem na jedne z lepszych wakacji jakie miałem. A których później było mi brak, bo nie miałem czasu i funduszy znaleźć innej pracy… musząc czekać na przerwę między studiami. Siano, sławne siano – które jest jak dobra kobieta – zawsze jej brak gdy jest naprawdę potrzebna. Tak więc skończyłem z kolejnym zbędnym rokiem przeżytym w miejscu, które zalewało mnie krwią ale… niesamowicie uodporniło. Chwała Bogu za wytrwałość jaką mi dał!
Dobra… tyle o przeszłości, serio, stare fryty idą do kosza.
W każdym razie Listopad 2016 był gruby, że obiecałem sobie – i dotrzymałem obietnicy –, że pracę zmienię. I zmieniłem, dostając posadę w Muzeum Nauki. Miałem tam też wystawę.
Listopad 2017 miał gęstość z jaką się jeszcze nie spotkałem. To była zaskakująco dziwna kombinacja, bo na raz robiłem tyle rzeczy, że w Grudniu nie zrobiłem NIC! Listopad przycisnął mnie tak, że w Grudniu już mi się nawet wstawać nie chciało, wolałem leżeć – zmaltretowany, lecz dumny.
Eniłej. Przeżyłem brak oddechu, nieregularne sny, posiłki, zaloty i odloty.
Na zdjęciu widać mój pokój, który opuściłem. Mam sentyment ale jak nawijał Tupac, „Life goes on!”.
Westside!
Znalazłem mieszkanie w dzielnicy Polskiej w Zachodnim Londynie… albo, inaczej… dzielnicy gdzie są duże skupiska Polaków. 4 sklepy Polskie na jednej ulicy pozwala mi się poczuć trochę jak w Polsce. Na Ealingu Polska kawiarnia. Te oczy Polskich dziewczyn. Tymbark. Trochę jak powrót do nieznanego świata. Niby ‘wracasz’ ale i tak nie znasz. Podoba mi się tu.