No. Się wyleżałem – bez kitu.
Rozpasany Grudzień zmotywował mnie do działania. Lustro lustrzanki nie kłamie, a Ja zawsze podążałem za prawdą.
Prawda jest taka, że większość planów i ich obecna sytuacja się po prostu zawaliła do tego stopnia, że nie odgrzebię się co najmniej do nadchodzących wakacji.
Ale… już mam z tym luz.
Uczelnia ma swoje prawa, praca też. Wszystko się dzieje równolegle, choćby nie wiem co.
Nic nie zwalnia, nic nie przyspiesza, po prostu płynie. A Ja?
Ja się rozpędzam… dopiero.
Miesiąc Grudzień to najgorszy miesiąc by zaczynać cokolwiek. Nadchodzący Sylwester i ta grudniowa energia postarają się ciebie spowolnić i zatrzymać, zmuszając do podporządkowaniu się zasady: „Zacznę od przyszłego roku”.
Styczeń?
– Wiadomo. Jest zimno. Startujesz jak Diesel. Musisz sporo się postarać i włożyć by w ogóle zapalić i ruszyć z miejsca. Pochodnie, ognisko, centralne ogrzewanie.
Chopie! Trza fedrować! Nie ma zmiłuj.